Przeważnie z książek. Dzisiaj książek do i o astrologii jest wiele, ale w dawnych czasach było inaczej. Książki były trudno dostępne i do tego w mało znanych językach: po grecku albo po arabsku – bo Arabowie przetłumaczyli na swój język księgi starożytnych autorów, a oryginały potem zaginęły.
Z czasów, kiedy w astrologii i astronomii ton nadawali Arabowie, pochodzą nazwy gwiazd, np. Aldebaran („idący za" Plejadami), Algol („diabeł"), Scheat („górne ramię"), Zawijawa („kąt szczekającego"). Zdarzało się, że czytelnicy starych ksiąg w trudnych językach mylili się, źle rozumieli zdania lub pomijali jakieś sprawy.
Hindusi np. pominęli fakt, że początki znaków na skutek precesji powoli przesuwają się na tle gwiazd – i swój zodiak przywiązali do nich na sztywno. Do dziś używają zodiaku gwiazdowego, który od naszego różni się o prawie cały znak: europejskie Barany są indyjskimi Rybami.
Czytając książki, astrologowie poprawiali wiedzę, którą z nich nabyli. Doprecyzowywali pojęcia. Np. na początku, kiedy w starożytnej Grecji wprowadzono system domów, domem był cały znak. Domem Pierwszym był ten znak, który wschodził, domem drugim był znak następny itd. Dopiero później, w okresie późnego Cesarstwa Rzymskiego, zaczęto dzielić horoskop na domy niezależnie od znaków.
Od Renesansu, który przyniósł odrodzenie również w astrologii, zaczął się prawdziwy wyścig, żeby obmyślić najlepszy system domów. Do dziś tych systemów wynaleziono (podobno) kilkaset. Tu wtrącę, że astrologia nie przeżyła swojej nowoczesnej rewolucji, jak np. fizyka, chemia lub biologia. Współczesny fizyk nie musi uczyć się fizyki Arystotelesa, ponieważ do niczego ona mu się nie przyda – nie ma związku z dzisiejszą wiedzą. Zauważmy, że inaczej jest w matematyce, która nie zrywała swojej ciągłości, dzięki czemu „archaiczne" twierdzenia Pitagorasa lub Talesa albo przepis Archimedesa na wyliczanie liczb pierwszych, wciąż są aktualne.
Z astrologią jest podobnie jak z matematyką – zachowała ciągłość rozwoju. Ale chociaż zachowywała ciągłość i trzymała się tradycji, to musiała brać pod uwagę odkrycia innych nauk dotyczących człowieka i jego świata.
Kiedy rozwinęła się psychologia, astrologowie zauważyli, że psychologiczny podział charakterów na ekstrawertyków i introwertyków bardzo dobrze zgadza się z podziałem na typ jowiszowy (ekstrawertyczny) i typ saturnowy (introwertyczny). Albo że nieparzyste znaki zodiaku są ekstrawertyczne – Baran, Bliźnięta, Lew..., podczas gdy parzyste są raczej introwertykami: Byk, Rak, Panna... Więc kolejnym źródłem astrowiedzy są twórcze zapożyczenia z „bratnich" nauk.
Takim ważnym „bratnim źródłem" były odkrycia nowych planet, nieznanych starożytnym. Astrologowie stanęli wtedy przed zadaniem rozpoznania charakteru tych planet – Urana, Neptuna i Plutona – i określenia ich wpływów. Ta praca trwa właściwie do dziś i w dużym stopniu opiera się na doświadczeniu, czyli na badaniu horoskopów ludzi i wydarzeń, w których te planety mają wybitny udział.
Kolejne wydarzenia nieustannie potwierdzają te rozpoznania, np. katastrofa w elektrowni atomowej w Czarnobylu odbyła się, gdy Pluton będący w opozycji do Słońca, przechodził przez medium coeli. Trudno o bardziej jednoznaczne potwierdzenie niszczącej roli tej planety. Niszczącej, ale i oczyszczającej: ponieważ od Czarnobyla zaczął się rozpad Związku Radzieckiego.
Tak doszliśmy do najważniejszego źródła wiedzy astrologów: jest nią doświadczenie i przyglądanie się światu i ludziom z horoskopem w ręku.
Swój udział ma też mistyka. Patrice Guinard, francuski reformator astrologii, zdradził, że swój system ośmiu domów, który wynalazł (nie dwunastu, jak chce tradycja) – zobaczył w wizji. Dopiero mając tę wizję, zaczął na nowo badać horoskopy ludzi, które potwierdziły jego wizję.
Zauważmy, że i ścisłym naukowcom zdarza się mieć sny i wizje, w których przychodzą do nich ich wynalazki. Niemiecki chemik August Kekulé odkrył we śnie, jak jest zbudowana cząsteczka benzenu. Różnica jest taka, że astrologowie chętnie chwalą się swoimi wizjami, a wśród „ścis-łych" jest to źle widziane.
Wojciech Jóźwiak
fot. shutterstock