Z drugiej strony, każdą planetę kojarzono z pewnym bóstwem – tak jakby była jego znakiem, sygnałem, który nadaje z nieba. Wenus nazywała się w tamtejszym języku – akadyjskim – Dilbat i była własnością bogini Isztar. Jowisz to Sagmegar, jego bóstwem był Marduk.
Mars nazywał się Salbatanu, bogiem był Nergal. Merkury jako planeta nazywał się Szihtu, a jego bóstwo Nabu. Saturna zwano Kajamanu, a bóstwem z nim kojarzonym był Ninurta.
Ale już Ninurta wydaje się bardziej energiczny od ponurego Kronosa (Saturna), zaś Isztar jest boginią o wiele potężniejszą i bogatszą w treści niż grecka Afrodyta (rzymska Wenus), obie dość lekceważone. Bo Isztar to pełnokrwista współwładczyni świata, a obszarem jej działania była nie tylko miłość, ale także władza, wojna i zemsta.
Obiegają świat naokoło i pilnują, by nikt się z niego nie wydostał, gdyż musi iść ścieżką przypisaną mu w jego horoskopie. Gnostycyzm zapoczątkował widzenie w planetach czegoś strasznego, wrogiego człowiekowi, diabelskiego. Wiele z tego poglądu przejęło następnie chrześcijaństwo. Stąd pewnie wzięła się kościelna podejrzliwość wobec astrologii.
Wojciech Jóźwiak