Drzewa od zawsze były przedmiotem kultu. Pojawiały się we wszystkich religiach i mitologiach. Traktowano je jako symbole życia i płodności, widziano w nich osie świata, łączące niebo, ziemię i podziemia. Były siedzibą istot nadprzyrodzonych i bóstw. Czcią otaczano zazwyczaj wybrane gatunki, na przykład dęby i lipy w Europie, baobaby w Afryce, a figowce na Wschodzie. To pod drzewem Budda osiągnął oświecenie. W świętych gajach drzewa pełniły też rolę wyroczni. Zwracano się do nich w trudnych sprawach, a sen w cieniu ich gałęzi miał przynosić odpowiedzi na ważne pytania. Chorzy prosili je o uzdrowienie.
Wiedza na temat leczniczej mocy drzew przetrwała do dziś i przeżywa swój renesans. Ale teraz nie musimy opierać się wyłącznie na wierze i intuicji. Nauka dostarcza coraz więcej odpowiedzi na pytanie, dlaczego drzewa koją i leczą. I chodzi nie tylko o to, że te „zielone płuca” planety wytwarzają tlen. Drzewa są też źródłem korzystnie wpływających na zdrowie jonów ujemnych, ich obecność zmniejsza liczbę drobnoustrojów i przyspiesza rekonwalescencję. Wiadomo również, że substancje zawarte w liściach, korze i kwiatach mają silne właściwości bakteriobójcze, przeciwbólowe i przeciwzapalne, a olejki eteryczne ułatwiają relaks i poprawiają samopoczucie.